Coraz mniej polityków w Polsce przywiązuje wagę do praworządności. My, obywatele, też się pogodziliśmy z tą erozją standardów, choć płacimy za nią wysoką cenę.

Gdy na początku swoich rządów PiS zawłaszczał Trybunał Konstytucyjny, przez całą Polskę przeszła fala protestów. Wiele opiniotwórczych środowisk z oburzeniem mówiło o bezprawiu, a dziesiątki tysięcy ludzi protestowały przeciwko mianowaniu sędziów dublerów przez większość parlamentarną. Po siedmiu latach cały polski porządek prawny znajduje się w opłakanym stanie, kluczowe ustawy forsowane przez władzę mogą budzić poważne wątpliwości konstytucyjne, a mimo to skala protestów jest znacznie mniejsza, zaś największe partie opozycyjne często głosują za rządowymi bublami prawnymi lub wstrzymują się od głosu.

(…)

Bezkarność rządzi też na rynku pracy. Mimo głośnych deklaracji walki z umowami śmieciowymi, ich skala utrzymuje się na wysokim poziomie, co dotyczy między innymi spółek skarbu państwa takich jak PLL LOT czy TVP. Dzieje się tak, choć zgodnie z art. 22 Kodeksu pracy, gdy jest określone miejsce pracy, czas pracy i podległość służbowa, to musi być zawarta umowa na etat. W ZUS prezes Gertruda Uścińska wbrew ustawie o związkach zawodowych zwalnia chronioną liderkę Związkowej Alternatywy, Ilonę Garczyńską i odmawia wejścia w spór zbiorowy z jej związkiem na tle płacowym, bo uważa, że związkowcy mają… zbyt wygórowane żądania. Tymczasem pracodawca nie ma prawa narzucać związkom, jakie powinny być ich postulaty. To oczywiste bezprawie. Ale w państwie PiS jest to normalna praktyka.

Polecamy lekturę całego tekstu: https://wyborcza.pl/7,75968,29114510,nawet-politycy-opozycji-coraz-czesciej-przymykaja-oko-na-dewastacje.html