Domagamy się natychmiastowej reakcji rządu odnośnie narastającego kryzysu na rynku pracy. Przy pierwszej fali epidemii rząd pomógł części pracodawców, a pominął pracowników. Przy drugiej fali władze nie planują pomóc nikomu poza swoimi nominatami.

Sytuacja w wielu branżach szybko pogarsza się, a rząd nie reaguje na wzrost bezrobocia, spadek dochodów, rosnącą skalę łamania praw pracowniczych. Przeforsowane w parlamencie tarcze na wielu obszarach pogorszyły sytuację pracowników. Ułatwiły arbitralne obniżki pensji i odpraw, pozbawianie pracowników różnego rodzaju premii i dodatków, pozwoliły na zwiększanie zakresu obowiązków bez podnoszenia wynagrodzeń, zmiany grafików pracy, w tym narzucanie pracownikom planów urlopowych, zawieszanie zakładowych funduszy świadczeń socjalnych i porozumień płacowych. Epidemia została też wykorzystana przez wiele firm do zrujnowania dialogu społecznego. Wzorcowym wcieleniem patologii na polskim rynku pracy jest polityka zarządu PLL LOT, który narzucił radykalne pogorszenie warunków pracy, na dodatek faworyzując pracowników zatrudnionych w ramach umów niestandardowych. Rząd nie podjął też żadnych wysiłków na rzecz tworzenia nowych miejsc pracy i nakreślenia planu inwestycji publicznych, które pozwoliłyby lepiej przygotować państwo i społeczeństwo na walkę z epidemią.

Obecnie mamy drugą falę epidemii, szybko pogarsza się sytuacja na rynku pracy i rząd znowu nie ma pomysłu na przeciwdziałanie negatywnym trendom. Co gorsza, o ile przy pierwszej fali władza uruchomiła środki w sposób chaotyczny i źle adresowany, tak teraz nie planuje podjęcia żadnych całościowych działaniach na rynku pracy. Wszystko wskazuje na to, że rząd będzie się biernie przyglądał rosnącej skali bezrobocia, biedy i wyzysku.

Rząd nie zdał egzaminu przy pierwszej fali kryzysu, ale warto uczyć się na błędach. Dlatego apelujemy o pilne wdrożenie rozwiązań przeciwdziałających wzrostowi bezrobocia, pogarszaniu warunków pracy i pauperyzacji. Domagamy się uruchomienia całościowego planu inwestycji publicznych, które pozwoliłyby skuteczniej walczyć z epidemią i chronić obywateli przed zakażeniem. W ramach tych działań restauracje i kawiarnie mogłyby przygotowywać posiłki dla szpitali, domów opieki społecznej czy urzędów. Mogłoby też powstać wiele punktów dystrybucji podstawowych środków higienicznych. Firmy transportowe mogłyby pomagać w rozwożeniu niezbędnych dóbr. Państwo nie powinno też grozić zwolnieniami wśród urzędników, lecz robić wszystko, by urzędy funkcjonowały sprawniej i by obywatele czuli, że mogą na nich polegać. Dotyczy to urzędów skarbowych i urzędów pracy, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, Państwowej Inspekcji Pracy, placówek Poczty Polskiej i sądów. W czasie kryzysu państwo i samorząd powinny też uruchomić specjalne telefony informacyjne i centra wsparcia psychologicznego. W ten sposób powstałoby wiele tysięcy miejsc pracy, opłacanych ze środków publicznych. W czasie kryzysu państwo powinno być głównym kreatorem miejsc pracy, a zarazem zleceniodawcą dla prywatnych podmiotów.

Przy pierwszej fali epidemii okazało się, że rząd nie potrafił precyzyjnie określić adresatów wsparcia. Pomoc objęła wiele firm, które wcale nie poniosły strat w związku z epidemią, a zarazem ominął setki tysięcy osób, które utraciły dochód. Dlatego uważamy, że w polskiej gospodarce potrzeba więcej przejrzystości, w tym branżowych układów zbiorowych, które wyznaczałyby warunki pracy w poszczególnych zawodach. Dzięki ich funkcjonowaniu pomoc mogłaby być precyzyjnie kierowana do pracowników tych branż, które poniosły największe straty.

Kryzys daje też szansę, aby obniżyć skalę niestandardowego zatrudnienia. Dlatego już przy pierwszej fali epidemii proponowaliśmy, aby część pomocy w ramach tarczy antykryzysowej uzależnić od zamiany umów śmieciowych na etaty. Każda firma, otrzymująca pomoc od rządu, powinna restrykcyjnie przestrzegać prawa pracy.

Proponujemy też, by państwo zainwestowało dodatkowe fundusze na środki higieny i refundowało zakładom pracy maseczki, rękawiczki i płyny dezynfekujące. To celowa pomoc, która przyczyniłaby się do wzrostu bezpieczeństwa pracy, a zarazem byłaby realnym wsparciem dla wielu firm gastronomicznych, handlowych, kosmetycznych czy fryzjerskich.

Wreszcie domagamy się wprowadzenia minimalnego dochodu gwarantowanego wysokości 1500 zł netto dla wszystkich osób, które mają dochody niższe od tej kwoty. W ten sposób państwo uzupełniałoby dochód każdego obywatela do kwoty 1500 zł. Jeżeli czyjeś dochody wynosiłyby 500 zł, rząd dopłacałby 1000 zł, gdyby wynosiły 0 zł, rząd dodawałby 1500 zł. W czasie epidemii państwo powinno aktywnie przeciwdziałać ubóstwu.