Mateusz Morawiecki powiedział, że trzeba zaszczepić w administracji gen oszczędności. Tymczasem nic nie wiemy o oszczędnościach wśród rządzących!

Jeżeli jednak rząd uznał, że w wielu zakładach pracy muszą mieć miejsce obniżki płac, to powinien wysłać społeczeństwu jasny sygnał, że konsekwencje kryzysu solidarnie poniosą nie tylko pracownicy, ale też najwyżsi nominaci władzy.

To nie pracownicy niższego szczebla, którzy już dziś mają często bardzo niskie dochody, lecz najwyżsi decydenci powinni zaszczepić w sobie gen oszczędności. Dlatego apelujemy do parlamentarzystów, w tym szczególnie posłów partii rządzącej, by na okres epidemii obniżyli wynagrodzenia premierowi, prezydentowi oraz wszystkim ministrom o 40%. Również posłowie i senatorowie powinni przegłosować czasowe obniżenie sobie pensji.

Podobne regulacje powinny zostać przyjęte wobec wojewodów oraz najwyższych urzędników administracji samorządowej.

Obniżki wynagrodzeń powinny też objąć zarządy spółek skarbu państwa, szczególnie te, które obniżają wynagrodzenia dla pracowników. Nie akceptujemy sytuacji, gdy załoga ma godzić się na obniżki płac, a w tym samym czasie członkowie zarządu wciąż otrzymują honoraria wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych.

W tym kierunku idą chociażby propozycje rozwiązań w PLL LOT. Duża część załogi ma mieć obniżone płace do wysokości minimalnego wynagrodzenia, a zarobki zarządu pozostają bez zmian. To sytuacja nie do zaakceptowania. Skoro pracownicy mają mieć obniżone pensje, to pensje dla zarządu powinny zostać zmniejszone co najmniej dwukrotnie bardziej.

Niech władze państwowe i samorządowe oraz zarządy przedsiębiorstw pokażą, że kryzys dotyczy nas wszystkich, a nie tylko pracowników. Skoro bowiem rządzący i prezesi firm nie obniżają sobie wynagrodzeń, to my pracownicy, nie widzimy powodu, aby godzić się na jakiekolwiek cięcia naszych pensji.