Trwa dramat pracowników etatowych w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Prezes firmy, Rafał Milczarski najpierw obniżył wymiar pracy etatowych stewardess do pół etatu, obcinając ich pensje do poziomu poniżej płacy minimalnej, a następnie uruchomił proces zwolnień grupowych.

Gdy siatka lotów zaczęła wracać do stanu sprzed pandemii, prezes nie przywrócił do pracy doświadczonych pracowników, lecz rozszerzył współpracę z firmami zewnętrznymi. Narodowy przewoźnik nie tylko zastępuje etaty kontraktami B2B, ale również przedłużył umowy z węgierskimi pracownikami personelu pokładowego i lotniczego. W ten sposób wypycha z firmy polskich pracowników etatowych. Warto przypomnieć, że firma otrzymała 3 mld zł dofinansowania z środków publicznych.

Trudno zrozumieć taką strategię, biorąc pod uwagę deklaracje partii rządzącej o wsparciu dla polskich pracowników i o walce z umowami śmieciowymi. Warto wspomnieć, że koszt sprowadzenia pracownika z Węgier nie jest tani. Po pierwsze załogant przylatuje do pracy z Budapesztu na koszt PLL LOT, wykonuje lot zagraniczny, za który otrzymuje diety i zostaje po królewsku odwieziony na koszt firmy do domu.

Niejednokrotnie w klasie business. Jeśli nie ma samolotu powrotnego, otrzymuje zakwaterowanie w wysokiej klasie hotelu na koszt LOT-u. Baza węgierska liczy około 80 osób, które zabierają pracę polskim załogom.

Zastępowanie polskiego personelu pokładowego węgierskimi pracownikami, którzy nie znają języka polskiego, może być też niebezpieczne dla pasażerów. Przedstawiciele personelu pokładowego powinni znać język, którymi posługują się pasażerowie, by móc im udzielić możliwie szybkiej pomocy w sytuacji zagrażającej życiu.

Bariera językowa to kwestia bezpieczeństwa pasażerów, w wielkim stresie zawsze wyrażamy myśli w języku ojczystym. Tymczasem okazuje się, że w polskiej, państwowej firmie nawet szkolenia odbywają się w języku angielskim, zniknął podręcznik dla załóg i szkolenia w języku polskim. W tej sytuacji zarówno pasażer, jak i polscy pracownicy mają prawo czuć się dyskryminowani. Warto spytać, w jakim języku personel węgierski będzie krzyczał komendy ewakuacyjne, które dla personelu polskiego brzmią: rozpiąć pasy, do wyjść, zostaw wszystko!

W związku z tym domagamy się wyjaśnień, dlaczego firma rezygnuje ze swojego doświadczonego personelu i zastępuje go węgierskimi pracownikami. Obsada lotów przez osoby nie znające języka polskiego wydaje się też sprzeczna z zapisami ustawy o ochronie języka polskiego.