Z oburzeniem i zdziwieniem odbieramy krytyczne stanowisko polskiego rządu względem przyjęcia unijnych standardów dotyczących płacy minimalnej. Jednocześnie popieramy inicjatywę na rzecz przyjęcia regulacji, zgodnie z którą płaca minimalna we wszystkich krajach Wspólnoty miałaby wynosić co najmniej 50% średniego wynagrodzenia.

Stanowisko polskiego rządu dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że obecnie płaca minimalna w Polsce przekracza poziom 50% średniej krajowej. Brak woli do ustanowienia jasnych i przewidywalnych zasad w ustalaniu poziomu płacy minimalnej może oznaczać, że rząd chce dać sobie prawo do traktowania płacy minimalnej jako kwestii uzależnionej od bieżących sporów politycznych. W roku wyborczym płaca minimalna będzie rosnąć w stosunku do średniego wynagrodzenia, aby potem proporcjonalnie zmniejszać się. Takie podejście odbiera jakiekolwiek zaufanie pracowników do władzy. Warto przypomnieć, że PiS niedawno oszukał pracowników. Wszak przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi partia rządząca ustami swojego prezesa, Jarosława Kaczyńskiego obiecywała, że płaca minimalna w 2021 roku będzie wynosić 3000 zł brutto. Dziś wiemy, że prezes PiS oszukał wyborców – wszak minimalne wynagrodzenie wynosi tylko 2800 zł. Deklaracje rządu w rozmowach z Unią Europejską mogą wskazywać, że w kolejnych latach płaca minimalna będzie wciąż zależna od widzimisię władzy. Stanowczo protestujemy przeciw takiemu podejściu i apelujemy o przyjęcie stanowiska rekomendowanego przez większość krajów UE. Nie rozumiemy też, na czym mają polegać polskie uwarunkowania historyczne i społeczno-gospodarcze, na które powołuje się rząd. Czyżby nasza narodowa specyfika miała oznaczać przyzwolenie na głodowe pensje dla najgorzej sytuowanych pracowników?