Czy pracownik spółki miejskiej ma wstęp do gabinetu prezydent miasta? Czy członkowie związku zawodowego są godni wizyty w tak zaszczytnych progach? 

Wydaje się, że tak. W końcu prezydenta wybierają mieszkańcy, dając demokratyczny mandat do zarządzania miastem. Włodarz powinien więc nie tylko wykonywać swoje obowiązki lojalnie i z oddaniem, ale też traktować z najwyższym szacunkiem tych, którzy stanowisko mu powierzyli. 

Sabina Nowosielska ma nieco inne spojrzenie na ten temat. 6 października do kędzierzyńskiego ratusza zawitała delegacja działaczy Związkowej Alternatywy z przewodniczącą związku w Miejskich Zakładach Energetyki Cieplnej Barbarą Konobrodzką i wiceprzewodczniącym Rafałem Ślusarczykiem. Spotkanie zostało zorganizowane dzięki wsparciu posłanki Nowej Lewicy Marceliny Zawiszy, która wraz ze swoimi asystentami towarzyszyła naszej delegacji w prezydenckim gabinecie.  

Prezydent Nowosielska była zszokowana obecnością naszych związkowców. Miała nadzieję, że porozmawia o ich losie wyłącznie z posłanką Zawiszą, jak Ważna Pani z Ważną Panią. Według obecnych prezydent miasta sprawiała wrażenie obrażonej, że plebs został wpuszczony do jej gabinetu. Liczyła też zapewne, że będzie mogła sprzedać przedstawicielce polskiego parlamentu swoją wersję sprawy, bez konieczności konfrontowania się z pracownikami swojej miejskiej spółki, w tym pokrzywdzonych – ofiar mobbingu i nielegalnych zwolnień. Nowosielska przez całe spotkanie usiłowała wymóc na Zawiszy, by związkowcy opuścili pomieszczenie. Deklarowała też, że rozmawiać o sytuacji w MZEC może jedynie z zarządem spółki. 

Trzy dni później odbyło się kolejne spotkanie, na którym oprócz związkowców, Nowosielskiej i posłanki Zawiszy, jej asystentów, byli obecni również prawnicy obu stron konfliktu – zwolnionego związkowca Ślusarczyka i MZEC oraz prezes spółki Jolanta Gądek – Rypel. Prezydent zapytana przez posłankę czy wyciągnie konsekwencje wobec zarządu MZEC, gdy sąd potwierdzi nielegalność zwolnienia związkowca, odpowiedziała “nie”. Rozsierdzona Nowosielska dodała, że nie będzie jej nikt mówić, wobec kogo ma wyciągać konsekwencje. 

Kompromitacja władz Kędzierzyna-Koźla trwa już trzeci miesiąc.